brumby
UÂżytkownik
Wiadomości: 318
|
 |
« Odpowiedz #137 : Grudzień 18, 2011, 11:52:34 » |
|
Temat ZakÂładĂłw Treningowych, albo raczej szerzej - selekcji ogierĂłw jest z problemem, ktĂłry Jasiek nazwaÂł "katastrofÂą polskiej hodowli" ÂściÂśle zwiÂązany, ale to czy bĂŞdziemy go kontynuowaĂŚ tu, czy gdzie indziej, jest dla mnie obojĂŞtne. Mam jednak uwagi. Nie ma co dyskutowaĂŚ nad problemem reformy rolnej, bo nikt nie zaprzeczy Âże zÂło do dobrego nie prowadzi, ani Âże to byÂło zÂłe. ZÂło siĂŞ staÂło a problem jest taki - co z tym zÂłem i jego skutkami zrobiĂŚ? WrĂłciĂŚ majÂątki poprzednim wÂłaÂścicielom byÂłoby moÂże najÂłatwiej, ale moim zdaniem jest to maÂło realne. 40 puÂłkĂłw kawalerii (nie mĂłwiÂąc o taborach i artylerii) reaktywowaĂŚ siĂŞ nie juÂż da, nie da siĂŞ teÂż namĂłwiĂŚ paĂąstwa na utrzymywanie tego wszystkiego, szkolenie (CWK), wysyÂłanie na zawody po Âświecie i co najwaÂżniejsze, zakup dla tej caÂłej tej gromady tysiĂŞcy koni.Taka byÂła baza i taki wÂłaÂśnie potĂŞÂżny paĂąstwowy mecenat, wspierany rzÂądowymi stadami ogierĂłw i stadninami, patronowaÂł przedwojennej hodowli uprawianej przez ziemian i sportowi, uprawianemu przez oficerĂłw kawalerii i artylerii konnej. Rola jeÂździectwa cywilnego byÂła zupeÂłnie marginalna a tysiÂące nieÂźle wyszkolonych jeÂździecko podoficerĂłw i szeregowych kawalerii, wracajÂących po sÂłuÂżbie do cywila nie przyczyniÂło siĂŞ do szerszego upowszechnienia jeÂździectwa, bo byÂła to rozrywka zbyt droga i obca dla ubogiego spoÂłeczeĂąstwa. Nigdy tez jeÂździectwo przed wojnÂą nie byÂło, podobnie jak dziÂś, sportem ekscytujÂącym tÂłumy jak piÂłka noÂżna czy (wtedy) lekkoatletyka. Warto teÂż pamiĂŞtaĂŚ, Âże Ăłwczesna hodowla nie byÂła ukierunkowana na sport, konie do wyczynu wyszukiwano z masy remontĂłw.
Po wojnie wielu ludzi zwi¹zanych z jeŸdziectwem i hodowl¹ przesz³o do pracy w PSK, mimo tego ¿e pozabierano im maj¹tki, konie, pozabijano rodziny i kolegów. Na pewno swoim udzia³em nie sankcjonowali tego stanu rzeczy, ale to by³a czêœÌ ich ¿ycia i czêœÌ ich kultury, któr¹ jak mogli starali siê kontynuowaÌ, upowszechniaÌ i wykszta³ciÌ nastêpców i to wobec ca³kowitej obojêtnoœci albo wrogoœci w³adz. W³adze to tolerowa³y i nie mog³y siê bez nich obejœÌ, bo hodowla koni by³a wa¿nym elementem gospodarki, urz¹dzonej tak, ¿e w epoce l¹dowania na ksiê¿ycu polski ch³op jeszcze nierzadko ora³ pole koùmi. Dopóki nie by³o to poddane ekonomicznym regu³om, potrafi³o siê to krêciÌ do przodu, niektóre z tych przedsiêbiorstw by³y bardzo dobrymi gospodarstwami mimo tego ca³ego bagna uk³adów, protekcji i ewidentnej niekompetencji. Potrafiono wyhodowaÌ zdolne sportowo konie i wyszkoliÌ niez³ych sportowców. Wokó³ PSK i SO funkcjonowa³ z wiêkszym lub mniejszym powodzeniem sport i rekreacja i by³a to bardzo skromna, ale jakaœ w miarê stabilna baza ówczesnego jeŸdziectwa. Mleko zaczê³o z tego naczynia wyciekaÌ, kiedy paùstwo przesta³o wykazywaÌ zainteresowanie hodowl¹ koni, a rozla³o siê zupe³nie, kiedy Stadniny i Stada przesz³y na w³asny garnuszek. Te , które by³y dobrze zarz¹dzane przetrwa³y, te zarz¹dzane Ÿle upad³y, lub upadn¹ w najbli¿szym czasie. W tej chwili sport w stadninach ANR i SO praktycznie nie istnieje, poza mo¿e trzema czy czterema wyj¹tkami.
Hodowla koni roboczych prowadzona w indywidualnych gospodarstwach rolnych upad³a w latach 80 prawie zupe³nie, doœÌ szybko zaczê³a siê odradzaÌ ju¿ na innych zasadach i ukierunkowana z regu³y na produkcje koni wierzchowych i zaprzêgowych. Równie¿ sport przeniós³ siê z klubów funkcjonuj¹cych przy SK cz SO do oœrodków prywatnych. Dzisiejsza hodowla indywidualna mimo zdolnych hodowców i niez³ego materia³u boryka siê z trzema wielkimi problemami - brakiem pieniêdzy, brakiem fachowców potrafi¹cych wyszkoliÌ i zaprezentowaÌ m³ode konie oraz ma³ym, w stosunku do liczby oferowanych koni, popytem. Przeciêtnego hodowcê nie staÌ na nasienie najlepszych reproduktorów i inseminacjê, nie staÌ na zaanga¿owanie dobrego jeŸdŸca i trenera. WartoœÌ konia w du¿ej mierze zale¿y od w³o¿onej w niego pracy, raczej nie zdarza siê, by ktos mia³ k³opot ze sprzeda¿¹ konia przyzwoicie chodz¹cego konkursy 130 cm. Wiele m³odych koni mimo talentu nie dochodzi jednak do tej poziomu z powodu zupe³nie archaicznych dziœ metod szkolenia, wywodz¹cych siê ze starej filozofii "koùska matka nie zdech³a". Tych, których na profesjonalny trening m³odego konia staÌ jest garstka. Mizeriê polskiego sportu w aspekcie m³odych koni widaÌ by³o we Wroc³awiu na MPMk i szkoda o tym gadaÌ w tym miejscu, zaœ wspó³praca PZHK i PZJ jest fatalna.
Hodowla koni to bardzo droga zabawa, wyhodowaÌ Ÿrebaka nie jest trudno, ale na tym siê to dopiero zaczyna i trzeba mieÌ z czego w konia inwestowaÌ i nie baÌ siê ryzykowania kapita³em. Nawet przed wojn¹, mimo potê¿nego rynku i mniejszych wymagaù stawianych koniom, nie by³o chyba hodowców, którzy potrafiliby siê utrzymaÌ li tylko z hodowli koni, choÌ problemów ze zbytem nie by³o, a paùstwo cenami za zakupowane remonty stabilizowa³o rynek na doœÌ wysokim poziomie. Ponadto po odbudowaniu hodowli ze zniszczeù I wojny paùstwo kupowa³o konie tylko od rodzimych hodowców. Mimo to jest wielu ludzi naiwnie wierz¹cych, ¿e hodowla koni to dobry biznes, wystarczy tylko zlikwidowaÌ to albo tamto, a najlepiej konkurencjê. Trudno dzisiejszej hodowli indywidualnej znaleŸÌ jakiœ wspólny mianownik - oprócz dzia³aù bardzo profesjonalnych mo¿na spotkaÌ siê te¿ z zupe³n¹ amatorszczyzn¹, czêsto o bardzo wybuja³ych ambicjach. Trudno te¿ cokolwiek pewnego powiedzieÌ o jej stabilnoœci i perspektywach na przysz³oœÌ, zw³. w kontekœcie ci¹g³oœci pracy hodowlanej.
Problem z selekcj¹ ogierów wynika w prosty sposób z ogólnej sytuacji - musi byÌ ona tyle ostra, by nie doprowadziÌ do spadku jakoœci pog³owia (bo jakimœ znacz¹cym postêpie raczej nie ma mowy) i na tyle liberalna i tania, by zadowoliÌ hodowców. Na ¿adn¹ inn¹, ostrzejsz¹ i bardziej precyzyjn¹ hodowcy nie wyra¿¹ zgody, z czym Biuro PZHK i komisje Ksi¹g Stadnych steruj¹ce tym wszystkim, musz¹ siê liczyÌ. Nie ma wœród hodowców consensusu na zasadzie - nie wa¿ne czyj ogier otrzyma licencjê, wa¿ne by by³ to najlepszy. Hodowcy nie ufaj¹ nikomu i niczemu i nie uznaj¹ najczêœciej ¿adnych autorytetów, nawet swojej w³asnej organizacji, czyli PZHK. Nielicznej, ale wykszta³conej w du¿ej mierze jeszcze przez owe przedwojenne elity, a zarazem nieŸle a czasem bardzo dobrze obznajmionej ze œwiatow¹ hodowl¹ koni sportowych garstce specjalistów, przewa¿nie czterdziestokilkulatków (czasem z niez³ym dorobkiem) uparcie autorytetu odmawia siê bo albo pracuj¹ w hodowli paùstwowej, albo hoduj¹ na w³asn¹ rêkê, albo s¹ w PZHK, albo nie s¹ w PZHK. Wszelkie komisje obsadzone s¹ wiêc przez generacjê starsz¹, te¿ wprawdzie wyszkolon¹ w podobny sposób, ale nie maj¹c¹ czêsto tej wspó³czesnej wiedzy, w dodatku uwik³an¹ nierzadko w stare uk³ady minionej epoki. Z tego, a tak¿e wczeœniej wymienionych powodów im te¿ siê autorytetu odmawia.
Jeœli chodzi o sposób selekcji m³odych ogierów to moim zdaniem najlepszy by³by model licencji wstêpnej z ograniczon¹ liczb¹ klaczy do krycia na podstawie oceny pokroju, ruchu, skoków luzem i rodowodu dla 3-letnich ogierów a potem weryfikacja tego przez sport, ale jest to i tak za drogie rozwi¹zanie dla wiêkszoœci hodowców, i ma³o atrakcyjne, z powodu braku jeŸdŸców, którzy chcieliby i umieli te konie trenowaÌ. Pozostaje wiêc kisiÌ siê w obecnym ale doœÌ tanim modelu (ZT i altern. MPMK i sport), byÌ mo¿e poszerzonym o dodatkow¹ alternatywê , o której pisa³em. Trzeba pamiêtaÌ te¿ i o tym, ¿e model jeszcze starszy, tj. uznawanie ogierów tylko na p³ycie nadal ma spor¹ rzeszê zwolenników. Obecny system selekcji w ZT nie jest przemyœlany do koùca, jest niemiarodajny, ale te¿ i nie jest paranoj¹. Ot taki polski niedorobiony, chorowity kompromis. Na pewno wymaga zmian (indeksy, ocena kierownika zak³adu). Nie mo¿na moim zdaniem wierzyÌ w to, ze skonstruowanie jakiegoœ bardzo sprytnego programu uzdrowi, zmieni albo rozwinie hodowlê w Polsce, bo jest to sprawa o znaczeniu drugorzêdnym. Paranoj¹ jest natomiast kategoryzacja ogierów, zupe³nie wydumana i oderwana od ¿ycia i polskich realiów.
Jeœli spojrzeÌ na tzw. horse industry w Polsce, to jest on jednym wielkim chaosem, w którym ka¿dy, kto chce hodowaÌ czy startowaÌ musi dzia³aÌ na w³asn¹ rêkê, nie licz¹c na niczyj¹ pomoc. Trudno budowaÌ na podstawie tego jakieœ nadzieje, zw³aszcza widz¹c konsekwentne i ekspansywne opanowywanie polskiego rynku przez hodowle zagraniczne. Œwiate³ka w tym ciemnym tunelu osobiœcie nie widzê - poza jednym: bardzo liczn¹ rzesz¹ m³odych ludzi, bior¹cych udzia³ we wszelkiego rodzaju szkoleniach i klinikach zwi¹zanych ze sportem, hodowl¹ i weterynari¹ ze specjalistami zza granicy, jak choÌby ostatnio z Gerdem Heuschmannem we Wroc³awiu. Mo¿e oni potrafi¹ to wszystko jakoœ ogarn¹Ì, zorganizowaÌ i poprowadziÌ. I szczerze mówi¹c to bardziej w nich wierzê, ni¿ w powrót folwarków, ziemian i kawalerii.
I na koniec - konie w Polsce posiada ok. 160 tys. ludzi, jeÂździ konno 100 tys., sport uprawia 4,4 tys., imprezy jeÂździeckie oglÂąda 120 tys.(dane sprzed kilku lat). SÂą to bardzo skromne liczby. W Polsce sensacjĂŞ i medialny rozgÂłos wywoÂłuje celebryta, ktĂłry po pijaku spadnie konia, a nie zdobywca zÂłotego medalu na mistrzostwach Âświata. MĂłwimy wiĂŞc o czymÂś, co moÂże dla nas byĂŚ caÂłym Âżyciem, natomiast dla reszty publicznoÂści sprawÂą bez jakiekolwiek znaczenia.
|